USA 2017
reż. Ridley Scott
gatunek: thriller
zdjęcia: Dariusz Wolski
O filmie było głośno zanim jeszcze wszedł on na ekrany kin. Wszystko przez jedną z kilku trwających aktualnie seksafer, które trwają w Hollywood. Mianowicie w pierwotnej wersji filmu Ridleya Scotta jedną z ważniejszych ról zagrał obecnie poddany ostracyzmowi i skończony w Fabryce Snów Kevin Spacey. Jako że Spacey z dnia na dzień stał się enfant terrible środowiska producenci postanowili usunąć go z filmu i powierzyli zagranie jego roli Christopher Plummer. Wszystko to na kilka tygodni przed premierą!
Lata 70. ubiegłego wieku. We Włoszech porwany zostaje John Paul Getty III (Charlie Plummer) - wnuk uznawanego za najbogatszego człowieka świata Johna Paula Getty'ego (Christopher Plummer). Porywacze zwracają się do matki porwanego Gail Harris (Michelle Williams) z żądaniem wielomilionowego okupu. Kobieta zwraca się o pomoc finansową do dziadka porwanego. Jednak miliarder nie jest skłonny wydać na okup choćby centa. Angażuje jednak dawnego agenta do spraw specjalnych, Fletchera Chase'a (Mark Wahlberg)...
Wracając do sprawy Kevina Spacey'a. Nawet jego ewidentne winy, które ostatnio wypłynęły na powierzchnię nie powinny skutkować moim zdaniem deprecjonowaniem jego zasług aktorskich. Facet pozostaje dobrym aktorem i nic tego nie przekreśli. Szkoda więc, że filmowi decydenci przekreślili go nie czekając na żaden wyrok sądu. Jeśli okaże się winny, nawet jeśli trafi do więzienia nie sprawi to, że nie będę chciał oglądać go na ekranie. Co nie zmienia faktu, że do starczej roli naturalnie bardziej pasował aktor-senior, jakim jest Plummer. Który udźwignął dokrętki i wypadł w swej roli bardzo naturalnie i przekonująco.
Żeby jednak nie pisać tylko o sprawie Spacey'a trzeba choć trochę poświęcić na sam film. Film będący trochę podkoloryzowaną wersją rzeczywistych wydarzeń mających miejsce przed ponad czterdziestu laty. W mojej ocenie Scott nakręcił udany film. Może nie będący jego magnum opus jednak mocno poprawny i wyróżniający się wśród ostatnich filmów tego reżysera. Oprócz angażującej historii, dobrej gry aktorskiej (Plummera, coraz śmielej radzącej sobie Williams, grającego jednego z porywaczy Romaina Durisa a nawet nie kojarzącego mi się z dobrym aktorstwem Wahlberga) film został dobrze nakręcony (czuć w zdjęciach klimat dawnych lat) oraz solidnie zmontowany. Całość uzupełnia naprawdę dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa (ze świetnym kawałkiem Senza di te che farò w równie świetnej scenie). Także choć film zbiera mieszane opinie to sam bardzo dobrze spędziłem na nim czas. Polecam obejrzeć! Choćby dla roli Plummera, którego postać balansuje gdzieś pomiędzy Skneruesem McKwaczem a Ebenezerem Scroogem z kart opowiadania Dickensa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz