Estonia 2007
reż. Ilmar Raag
gatunek: dramat
Co jakiś czas do sal kinowych w przeróżnych krajach świata wchodzą filmy obrazujące przemoc szkolną i falę wywoływaną przez szkolnych gnębicieli. Jakiś czas temu opisywałem holenderski film Spijt!, teraz zaś przyszedł czas na inspirowaną prawdziwymi zdarzeniami historię z Estonii.
Historia opowiada o życiu pewnej estońskiej klasy w szkole średniej. Głównymi bohaterami są tutaj nieporadny, apatyczny i zamknięty w sobie Joosep (Pärt Uusberg), który jest ofiarą prześladowań ze strony całej klasy, którą do przemocy podżega jej przywódca, Anders (Lauri Pedaja). Po stronie regularnie bitego Joosepa postanawia stanąć Kaspar (Vallo Kirs)...
Cóż, przytaczany na początku tekstu holenderski film traktujący o dość tożsamym problemie po seansie tej estońskiej produkcji wyda się tylko niewinnymi zabawami nastolatków. Raag w swoim filmie przedstawia nam nakręcającą się z każdą sceną brutalną spiralą przemocy wobec Joosepa, i choć po pokazaniu w jego domu w jednych z pierwszych scen filmu broni palnej zaczynamy podejrzewać, jak wszystko się skończy to nie można oderwać się od ekranu.
Szokujące wrażenie robi cała upiorna klasa, która ślepo podążą podżegającemu do nienawiści wobec nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie kolegi. Na każdym etapie edukacji szkolnej, od podstawówki po studia magisterskie można się było natknąć na przeróżnych liderów, a w czasach gimnazjum na osoby szykanowane przez innych jednak nic z tego, co pamiętam nie można porównać nawet w procencie do tego, co spotyka Joosepa. Równie duże pretensje, co do głupiej młodzieży można mieć do ślepej na problem kadrze nauczycielskiej. Nie dostrzegają oni wciąż problemu, choć chłopak ciągle jest bity (i to w klasie), okradany czy rozbierany. Naprawdę tacy nauczyciele nie nadają się nawet na woźnych w przedszkolu.
Film, jak widać wyraźnie jest produkcją niskobudżetową, nakręconą przy pomocy nieprofesjonalnych aktorów (ciężko zresztą o tych kierunkowo wykształconych w ich wieku), jednak zagrany całkiem dobrze. Raczej nie polecam go osobom o słabych nerwach, ale dla wszystkich innych może być to dobra produkcja ku przestrodze. Bo jeśli nawet już samemu się nie chodzi do szkoły, to kiedyś można przecież wysłać tam swoje dzieci - kto wie, czy i na nie nie będzie czekał jakichś polski odpowiednik Andersa z ekipą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz