USA 2006
reż. Edward Zwick
gatunek: dramat, wojenny
Mało kto potrafi chyba wskazać na mapie położenie takiego kraju, jak Sierra Leone (a większość może nawet nie wie o jego istnieniu). W tym małym afrykańskim państewku trwała w latach 1991 - 2002 krwawa wojna domowa między rebeliantami Zjednoczonego Frontu Rewolucyjnego a rządem wspieranym przez prywatne firmy wojskowe i Wielką Brytanię. Ponad dziesięcioletnie zmagania pochłonęły nawet do 300 tysięcy zabitych, w zdecydowanej większości cywilów. W armii rebelianckiej służyło tysiące siłą wcielonych tam dzieci. W tych nieciekawych do życia, a ciekawych dla fabuły filmów wydarzeniach toczy się właśnie opisywana produkcja.
Poznajemy pewnego cwanego przemytnika z Rodezji (dawna nazwa Zimbabwe), Danny'ego Archera (Leonardo diCaprio). W pewnym momencie zostaje on zatrzymany przez siły rządowe i wtrącony do aresztu. Tam staje się świadkiem kłótni rebelianta (David Harewood), a rybakiem Solomonem Vandym (Djimon Hounsou). Rebeliant obwinia rybaka o zakopanie gdzieś nieopodal kopalni wielkiego diamentu. Archer swoimi koneksjami załatwia wyjście swoje i Vandy'ego i proponuje mu odszukanie jego rodziny w zamian za odnalezienie diamentu. Mężczyzną zaczyna pomagać dziennikarka z USA, Maddy Bowen (Jennifer Connelly).
W filmie poznajemy najciemniejszą stronę Afryki. Bieda, nieustanne walki, głód, skorumpowanie, wyzysk przez białych, niewolnicza praca, wcielanie do armii dzieci. A wszystko to w przepięknych, malowniczych plenerach afrykańskiej dziczy i mniej malowniczych miast i osad. Wszystko to bardziej naturalistycznie niż w opisywanym kiedyś filmie Wiedźma wojny, który podszedł do tematu z pewną dozą afrykańskiego mistycyzmu i realizmu magicznego.
Świetnie prezentuje się w filmie Leonardo DiCaprio, który gra tym razem antybohatera, wyzutego z uczuć typa spod ciemnej gwiazdy, który jednak nie jest postacią jednoznaczną i jednowymiarową. Sekundują mu dzielnie Connelly i Hounsou, którzy to nie dadzą się zepchnąć na dalszy plan walki o widza. Zmagania aktorskie oglądamy w świetnych lokacjach Afryki fantastycznie sfilmowanych przez operatora. Wielkie pochwały należą się też sceny batalistyczne, które są na naprawdę najwyższym możliwym poziomie, nawet prawie dekadę po powstaniu. Mamy tutaj dobre kino akcji w scenerii wojennej, jednak zakwalifikowałem tę produkcję do filmów wojennych, a nie sensacyjnych.
Niestety film trwa prawie 150 minut i ma kilka niepotrzebnych dłużyzn. Skrócenie go do kanonicznych dwóch godzin moim zdaniem wyszłoby mu na dobre. Ocenę obniżają słabe moim zdaniem ostatnie 20 minuty filmu, które są moim zdaniem kiczowate i mało oryginalne. Zakończenie było rozczarowaniem, wolałbym aby losy bohaterów potoczyły się mniej przewidująco. Nie znaczy to jednak, że nie warto oglądać tego filmu, gdyż jest to jeden z ciekawych filmów o Afryce jaki powstał. Ja jestem na tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz