Meksyk 2011
reż. Gerardo Naranjo
gatunek: dramat
Zawsze zastanawiała mnie to, co ciągnie ludzi do wszelakich konkursów na najpiękniejsze osoby. O ile można zrozumieć męską część widowni, która lubi sobie popatrzeć na młode, zgrabne dziewczyny paradujące wokół nich w kusych strojach (sam chętnie bym popatrzył), to już sama chęć wystąpienia w tego typu zawodach bardziej pasująca dla psów i ich konkursów jest dla mnie irracjonalna. Rozumiem, że sława i jakaś kasa oraz chęć zrobienia kariery, ale przecież to udaje się nielicznym. A sam fakt, że tytuły miss wręczane są osobą, które wcale nie byłyby najładniejsze na co większej polskiej ulicy to już inny fakt...
Laura (Stephanie Sigman) wraz z przyjaciółką chcą wyrwać się z biedy poprzez uczestnictwo i wygranie stanowego konkursu piękności. Obie przechodzą kwalifikacje i zostają zaproszone do kolejnej fazy turnieju, tu jednak decydują już koneksje i to, co dziewczyny mogą zaoferować tak zwanym sponsorom konkursu. W czasie imprezy ze sponsorami klub, w którym przebywają kandydatki na miss zostaje zaatakowany przez bandytów. Laura uchodzi z życiem, jednak będzie musiała wykonać szereg zadań dla herszta bandy (Noé Hernández).
Meksyk to kraj trawiony przez wszechobecną korupcję na wszelkich szczeblach jakiejkolwiek władzy, pełen przestępców zarówno tych zwykłych, jak i narkotykowych oraz obfitujący w skorumpowanych przedstawicieli prawa. Ten niewątpliwie piękny terytorialnie kraj jest też państwem wielu kontrastów, gdzie dzielnice pełne przepychu sąsiadują z gettami biedoty. Wielu młodych ludzi w przestępczej ścieżce widzi pomysł na przyszłe, bardziej dostatnie życie. Dla ludzi, którzy zastanawiają się czy wkroczyć na złą drogi filmowcy decydują się kręcić filmy ku przestrodze, fabularne moralitety pokazujące, że zbrodnia nie popłaca. Jednym z takich filmów jest właśnie opisywany teraz przeze mnie film o kandydatce na miss, Laurze. I o ile warstwa moralizatorsko - etyczna stoi na dobrym poziomie (choć nigdy nie lubiłem specjalnie tego w filmie) to cała reszta już niestety odstaje dość znacząco. Pierwszy i najważniejszy minus to sama postać głównej bohaterki. Laura jest kompletnie nijaka, raczej nawet nie z winy aktorki w nią się wcielającej lecz z zamysłu twórców. Tak mdłej bohaterki nie widziałem od dawna. Rozumiem, że jest zastraszana przez mafię, która ją zaszczuła jednak jej postawa jest odstraszająca widzów. Także filmowi nie służy niepokojąco niskie tempo narracji oraz ascetyczna forma. Przez większość filmu panuje na ekranie absolutna cisza przerywana czasem przez opierające się na kilku słowach dialogi oraz sporadycznych odgłosach strzałów. I o ile naprawdę trzeba chwalić twórców za przekazanie pozytywnych wzorców to jednak na samym tym aspekcie nie należy budować filmów. Jeśli by tak było, to filmy instruktażowe, które pokazywano nam w podstawówce powinny aspirować do Oscara i Złotych Lwów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz