Hiszpania, Meksyk 2006
reż. Juan Antonio Bayona
gatunek: dramat, horror
Film ten firmowany nazwiskiem swojego producenta, znanemu i cenionego przez wielu Guillermo del Toro był jednym z tych filmów, które znajdowały się dość wysokie miejsce na mojej liście produkcji do obejrzenia. I wreszcie nadszedł czas, żeby zmierzyć się z tym hiszpańskim horrorem.
Laura (Belén Rueda) wychowała się w sierocińcu. Po latach, jako dorosła kobieta wprowadza się do tego przybytku wraz z mężem (Fernando Cayo) i adoptowanym synem Simonem (Roger Príncep). Kobieta chce otworzyć w tym miejscu dom dziecka dla dzieci specjalnej troski. Natomiast jej syn zaczyna bawić się z wymyślonymi przez siebie przyjaciółmi. W trakcie balu otwierającego przybytek Simon znika bez śladu...
Ci którzy będą oglądali ten film jako stricte horror mogą się zawieść. Produkcję tę trzeba bardziej postrzegać pod kontem dramatu, i wtedy będzie można ją ocenić uczciwiej. Bo jest to dramat z domieszką horroru. Dramat matki, która straciła swe dziecko i pogrąża się w morzu rozpaczy i szaleństwa. Jest to też historia matki, która nie ma czasu i nie potrafi zaopiekować się własnym dzieckiem, a chce na swoje barki przyjąć kilku lub kilkunastu dzieci niepełnosprawnych. I pod względem dramatycznym jest to film całkiem sprawny i dobry, natomiast jako straszak całkowicie nie stanowi wyzwania dla czegokolwiek.
Ogólnie fabularnie jest też dość zawiły i niektóre elementy ciężko zrozumieć, gdyż nie wszystko tutaj układa się w logiczną całość. Mamy tutaj do czynienia z dwoma światami: realnym i tym wyimaginowanym, które przeplatają się w czasie rzeczywistym i czasem widz ma problem z rozróżnieniem tego, co jest prawdą, a co tylko złudzeniem.
Sam film mimo pewnych nadziei, jakie miałem przed seansem nie zrealizował ich przez co jestem trochę rozczarowany. Film owszem zobaczyć można bez większych męczarni u widza, jednak nie zauważyłem w tej produkcji tego czegoś, co odróżnia film dobry od przeciętnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz