USA 2015
reż. William Brent Bell
gatunek: horror
Czego to już ludzie filmu nie wymyślą, by przestraszyć tym widza? Był już złośliwy krasnal (który de facto bardziej śmieszył niż przerażał), laleczka Chucky, złe lustro czy jeszcze gorsze rekiny spadające z nieba aby rozpocząć prawdziwy armagedon. Nigdy nie sądziłem, że jacyś ludzie zdołają się przestraszyć złej lalki. Jednak po strasznie nudnej Annabelle czy kilku częściach Chucky'ego kolejni twórcy powracają z tego typu praktyką. Z jakim skutkiem? Cóż, chyba się domyślacie.
Amerykanka Greta (Lauren Cohan) przybywa do Wielkiej Brytanii, by tam gdzieś nieopodal Londynu niańczyć dziecko bogatej, żyjącej w starej rezydencji starszej pary (Diana Hardcastle i Jim Norton). Ku swemu zdziwieniu odkrywa, że zamiast małego chłopca musi opiekować się porcelanową lalką o imieniu Brahms. Jej pracodawcy wyjeżdżają na urlop, zaś Greta odkrywa, że lalka żyje własnym życiem. Prosi o pomoc dostawcę towarów ze sklepu, Malcolma (Rupert Evans).
Cóż, trzeba sobie powiedzieć od razu, że film o lalce branej za żywą z zasady nie może być ambitny i specjalnie dobry. Film o Brahmsie nie wyłamuje się z tego schematu i jest kalką z wcześniejszych osiągnięć twórców podobnych dzieł z lat wcześniejszych. Mamy więc kuriozalny temat, mocno tendencyjną fabułę i widziane już w dziesiątkach wcześniejszych produkcji straszaki mające wywołać w widzu lęk, strach i inne tego typu emocje.
W sumie rozpisywanie się dłużej o czymkolwiek w tym filmie to strata czasu, bo jaki jest koń każdy widzi. Każdy kto zobaczył wcześniej jakikolwiek niskobudżetowy horror (szczególnie z lalką w roli głównej) ten wie czego się spodziewać. Może co najwyżej finałowa sekwencja bazująca bardziej na konwencji slashera będzie tu dla niektórych drobnym zaskoczeniem, jednak nie wiem czy akurat in plus. Plusem natomiast na pewno (przynajmniej dla mnie) jest zobaczenia w roli głównej znanej z serialu Walking Dead Lauren Cohan. Nie jest to na pewno wielka aktorka dramatyczna, jednak miło patrzy się na jej niezobowiązującą grę aktorską na ekranie. Mam nadzieję, że jeszcze w kilku większych kinowych rolach będzie można ją zobaczyć.
Nie jest tak, że ten film to dno plus metr mułu, mimo że nie wypowiadam się o nim zbyt wylewnie to w gruncie rzeczy jako całość ujdzie. Wielbiciele horrorów klasy B i C nawet powinni oceniać ten film pozytywnie, gdyż zapewne trafi w ich gusta. Ogląda się to całkiem strawnie i bez większego żalu z poczucia straconego czasu. Dlatego też gdy nie ma się akurat nic do roboty, a ten film znajdzie się pod ręką to zapewne można to zobaczyć. Jednak nie oczekujcie zbyt wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz