USA 1990
reż. Adrian Lyne
gatunek: psychologiczny, horror
zdjęcia: Jeffrey L. Kimball
muzyka: Maurice Jarre
Głównym bohaterem jest tutaj grany przez znanego z późniejszej głównej roli w Skazanych na Shawshank Tima Robinsa - Jacob Singer. Jacoba poznajemy w krótkiej reminiscencji, jako żołnierza walczącego w Wietnamie. Obraz ten jest jednak niepełny i pozbawiony kluczowych scen. Następnie akcja przenosi nas kilkanaście lat naprzód, gdzie będący już weteranem Singer pracuje jako listonosz, żyje w konkubinacie z Jezebel (Elizabeth Peña), a przede wszystkim cierpi na dręczące go koszmary, które w pewnym momencie zaczynają pojawiać się nie tylko we śnie, ale i na jawie...
Rzadko kiedy widz ma do czynienia z filmem tak mrocznym, przygnębiającym i ciężkim w odbiorze. Film, w którym gęstą atmosferę beznadziejności można kroić nożem. Gdzie nawet przez moment nie można dostrzec choć skrawka optymizmu płynącego z ekranu. Taką ciężką produkcją jest właśnie Drabina Jakubowa. Niepokój to słowo klucz dla dzieła Lyne'a. Od początku z niepokojem właśnie śledzimy poczynania Jacoba zmierzającego krętą drogą do zagłady. Przez swą tematykę i sposób, w jaki został zrealizowany nie jest to produkcja do każdego.
Początkowo oglądając Drabinę Jakubową myśli się, że będziemy mieli do czynienia z dramatem, później można skłaniać się do gatunku, jakim jest horror, lecz szybko można też wpaść na pomysł, że to film psychologiczny. I ciężko jest wybrać dominujący gatunek tej produkcji, gdyż bardzo często zmienia się to w czasie akcji.
Jeśli kojarzycie sławną japońską serię gier (i później też filmów) Silent Hill, to wiedzcie, że autorzy zainspirowali się zamieszczonymi w Cichych Wzgórzach pokracznymi potworami i atmosferą właśnie dzięki opisywanej obecnie produkcji. Gdy będziecie oglądać scenę w szpitalu od razu połapiecie się w czym rzecz.
Gra aktorska stoi tu na wysokim poziomie, a to za sprawą Robinsa i towarzyszącej mu Peñii. Warto też zauważyć, że w roli jednego z synów Singera wystąpił dobrze znany w naszym kraju Kevin sam w domu, czyli Macaulay Culkin.
Ogólnie jeśli ktoś ma ochotę na ciężkie kino, które nie pozostawi mu po seansie zbyt dużo dobrych wspomnień, tylko trochę refleksji to warto sięgnąć po ten film, by dowiedzieć się co stało się z oddziałem Sinera w Wietnamie. Jeśli zaś ktoś chce spędzić wieczór z uśmiechem na twarzy, to nie jest to produkcja dla niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz